NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE - SYMPATYKOM, OBSERWATOROM I GOŚCIOM SKŁADA GAJA.
,,SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU, SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE. A TO ZA OKNEM BYŁO . I MIAŁO POLSKIE IMIĘ,, JULIAN TUWIM
O DOMU
Chata jest stara, bardzo stara. Na jednej z belek stropowych ma wyciosaną datę 1830. Gazety , którymi wyklejone były jej ściany są równie wiekowe.Pieczołowicie zdjęłam to co się dało zdjąć i zrobię z nich kiedyś piękny collage.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
poniedziałek, 24 grudnia 2012
wtorek, 11 grudnia 2012
BYLE DO WIOSNY....
W niecierpliwym/ z wrodzonego masochizmu- oczywiście/ oczekiwaniu na nowy, budowlany sezon -popełniłam ceramiczne dekory do kuchni w Chacie. Temat ma być wsiowy, roślinny , ziołowy najchętniej- jako ze uprzednio zakupiłam trochę starych naczyń i ozdób w tym stylu. Kafle właśnie wydobywam z pieca i podobają mi się - więc pokażę.
Po lewo - stara maselniczka z motywem przewodnim.Na dekorach szkliwa Welte.Efekt o jaki chodziło- sielski ,anielski.
Dostałam tez ostatnio parę fajnych rzeczy do szkoły.Oto pierwsza z nich - prezent od Haneczki- cudna japońska lalka z ceramiczną głową- która mnie zachwyca.
Druga z lal, w nieco innym stylu- prezent od Krystyny. Popatrzcie na to pracowicie wyhaftowane ubranko...
Obie panny zostaną umieszczone w pokoju pt,, Kruchy dom duszy,, wraz z całą kolekcją lalek.
A poniżej kolejna haftowana koszula do kolekcji koszul; Jest bardzo, bardzo stara i należała do pra- pra -babki panny Anny , która mi ją podarowała.
Eksponaty do pokoju pt.. Gryka jak śnieg biała,, ,ale pokój ,, Gdzie bursztynowy świerzop,, także został zaplanowany....
Dziewczyny moje najkochańsze - bardzo Wam dziękuję za piękne mikołajkowe prezenty.
Ja zaś- nudząc się niemożebnie, oprawiam swoje zbiory, bo co się zrobi dziś- tego nie trzeba będzie robić jutro.
Zestaw haftowanych babskich utensyliów z lat 60- tych. Kazda z tych rzeczy została kupiona w innej graciarni, a nawet w innym kraju, ale razem jakby z kompletu.
I trochę własnych druków- jako prezentacja technik artystycznych do pracowni , którą zacznę budować jak tylko Chatę trochę podciągnę... no na tyle żeby się do zamieszkania nadawała.
Rany . Dopiero grudzień. Jak ja wytrzymam te następne 3 miesiace bez koordynowania dostaw cementu, piasku, stali, przecinania drewna....
A nie.... z drewnem będzie zadyma, bo należy wyciąć dwie potężne osiki z lasu jako, że leśniczy uznał je za chwast, a skoro się do rzeżby nadają -to synuś będzie miał radochę.
Wiec dwa miesiące bez dostaw, użerania sie z majstrami i całego tego budowlanego piekła.
Królewskie proste zycie...
Tyle ze trochę nudne...
Usciski
Gaja
Po lewo - stara maselniczka z motywem przewodnim.Na dekorach szkliwa Welte.Efekt o jaki chodziło- sielski ,anielski.
Dostałam tez ostatnio parę fajnych rzeczy do szkoły.Oto pierwsza z nich - prezent od Haneczki- cudna japońska lalka z ceramiczną głową- która mnie zachwyca.
Druga z lal, w nieco innym stylu- prezent od Krystyny. Popatrzcie na to pracowicie wyhaftowane ubranko...
Obie panny zostaną umieszczone w pokoju pt,, Kruchy dom duszy,, wraz z całą kolekcją lalek.
A poniżej kolejna haftowana koszula do kolekcji koszul; Jest bardzo, bardzo stara i należała do pra- pra -babki panny Anny , która mi ją podarowała.
Eksponaty do pokoju pt.. Gryka jak śnieg biała,, ,ale pokój ,, Gdzie bursztynowy świerzop,, także został zaplanowany....
Dziewczyny moje najkochańsze - bardzo Wam dziękuję za piękne mikołajkowe prezenty.
Ja zaś- nudząc się niemożebnie, oprawiam swoje zbiory, bo co się zrobi dziś- tego nie trzeba będzie robić jutro.
Zestaw haftowanych babskich utensyliów z lat 60- tych. Kazda z tych rzeczy została kupiona w innej graciarni, a nawet w innym kraju, ale razem jakby z kompletu.
Rany . Dopiero grudzień. Jak ja wytrzymam te następne 3 miesiace bez koordynowania dostaw cementu, piasku, stali, przecinania drewna....
A nie.... z drewnem będzie zadyma, bo należy wyciąć dwie potężne osiki z lasu jako, że leśniczy uznał je za chwast, a skoro się do rzeżby nadają -to synuś będzie miał radochę.
Wiec dwa miesiące bez dostaw, użerania sie z majstrami i całego tego budowlanego piekła.
Królewskie proste zycie...
Tyle ze trochę nudne...
Usciski
Gaja
sobota, 6 października 2012
I STĄD ŚWIATŁO??? WŁAŚNIE STĄD...
Oto mroczne wnętrze Chaty- rozjaśnione światłem lamp.Jeśli ktoś jednak myśli ,że podłączono mi prąd do domu - to jest w wielkim błędzie. Kupiłam generator i napawam się nastrojowym klimatem mojej chałupy. A poza tym zmrok zapada coraz wcześniej , co oznacza że za szybko muszę spadać z budowy, więc nabyłam urządzenie do wytwarzania pradu. Nie jest ono wielkie - zaledwie 1000 w, ale do podłączenia 10 żarówek wystarczy. To zaś pozwoli na przeczekanie w spokoju wszelkich, przyszłych awarii, wichur i wyłączeń. Bo ja zasadniczo-nie bardzo lękliwa jestem, ale ten dom jest naprawdę stary, a ja mam bujną wyobrażnię i z Białą Damą nie chciała bym się spotkać oko w oko.
. I tak mam nadciśnienie....
Powstaje pytanie - dlaczego generator a nie normalne przyłącze.Otóż w wypadku budowy, na prąd z elektrowni czeka sie ok 6, 7 miesiecy od złożenia podania . W ubieglym roku usłyszałam od nich ,, jak pani dostanie zgode na budowę to prosze złozyc wniosek,, i nikt wówczas nie raczył powiadomic petentki ze mozna podłączyc pole z owsem, ze nie musi miec zgody na budowe ani nic rozpoczetego.... No czy to nie jest swiństwo.? Wychodzi na to ,że zechcą mnie do sieci w styczniu podłączyć...
Tak wiec ze względu na przewrotność zakładu energetycznego, jak również na fakt ze zasadniczo mi się nigdzie nie spieszy- nabyłam generator i mam ich wiadomo gdzie.
No bo w lutym na co mi ten prąd ??? I na pewno nic kopać nie będziemy.
Delikatne światło wydobywa z zakamarków domu takie obrazy ze tylko pędzel do ręki brać...Prawie nie widać, że to budowa , prowizorka i bałagan jest wielki. Tak jakoś domowo, cieplo i przytulnie się zrobiło...
Ogród frontowy został złozony. Koparka wykonała skarpy i podjazdy. Tzn wyryła w zeschnietej , zbitej na kamień glinie - sciezki komunikacyjne i miejsce na drenaż. Mogłam posadzic to co pracowicie sadzonkowałam całe lato i w sumie sporo tego jest. Z bylin - głównie moje ukochane liliowce , które rozmieściłam tak- by tworzyły spore plamy kolorystyczne. Przeniosłam też moją kolekcję kosacców i peonii i spodziwam się, że te zarłoki będą mi wdzięczne za zmianę.
Chociaż latoś liliowce w mieście tez pięknie kwitły - na nadświdrzańskim piasku.
Aż było miło popatrzeć...
Kopię i kopię i nawet się do połowy zbiorów nie zbliżyłam, więc pewnie skończę wiosną- jako, że za chwilę stanie się za póżno na takie nasadzenia.A jeszcze trzeba dosadzić drzewa owocowe i borówki amerykańskie np...
Z ogrodowych tematów - pokażę moje begonie bulwiaste , które od następnego sezonu zamierzam kupować i uprawiać w ilościach hurtowych.
Bo mamy blisko połowę pażdziernika , chłodnawo się nocami robi ,a one jakoś nie zauważyły i na moim otwockim tarasie jest kiejby w maju.
Wiem- przechowywać trzeba , ale sie juz zaopatrzyłam w grube pudło i suche trociny więc damy radę.
I tak sobie to moje życie płynie banalnym tik tak, pomiędzy kopaniem w glinie aż po wielkie odciski na dłoniach, do nadzorowania zwózki drewna pociętego przez bobry , sprzątania lasu po wycince,mielenia gałęzi/ no bo co właściwie z nimi zrobić/. Takie spore przed- zimowe, pobudowlane sprzątanie.
Imprezy modowe jedna za drugą mijają i obywają się bez mojego udziału. Jakieś Fashion Weeki, i Day,sy... a ja mam to gdzieś i czuję się tak jakby to ze mną nie miało nic wspólnego ...
Wiec może nie miało...
Rytm życia wyznaczony przez zmienne pory roku ,a nie kolejne kolekcje... Mój Boże... udało mi sie nawet zauwazyć ze wiosna była . I lato....
Dobrze mi z tym.
Nie musze się już z nikim scigać.Brać udział spotkaniach których większość jest miałka i służy wyłącznie do lansu . Nie muszę oglądać ciągle tych samych ewentowo- celebryckich twarzy.I podziwiac kolekcji kolejnego bardzo zdolnego kelnera , szofera albo fryzjera - wiadomo jakiej orientacji, co to jest tak zdolny, że pierwszy porwany podkoszulek ,który ujęły jego genialne dłonie to już prawdziwe arcydzieło jest.
Nie muszę słuchać i czytać wypocin różnych pseudo-redaktorek modowych i tzw.stylistów różnej maści ,co to traktują czytelniczki jak stado baranów , które nigdy poza Pcim w którym oni dorastali nie wychyliły nosa.I w związku z tym to co czytamy o modzie to jest zwykła przemielona sieczka ...
Nie muszę być częścią tej artystycznej i estetycznej mielizny na której osiadła polska moda i myśl projektancka.
Bo na szczęście - telewizor mogę wyłączyć co też czynię.
Bezcenne.
Dzięki ci Panie że dałeś mi możliwość wyboru, że mogę inaczej zarabiać na chleb......
Aha . I okna zamówiłam . Starego typu, Drewniane , skrzynkowe, ze szprosami. Udało mi sie znależc majstra , który umie po dawnemu okna zrobic. Tyle że to nie bedzie szybko i pewnie częśc będzie się montować zimą. Jak mówiłam zasadniczo mi się nie spieszy, więc nie ma zmartwienia.
A za tydzień relacja z londyńskich targów Stitching and Knitting Show w Aleksandra Palace na które się tradycyjnie wybieram. Uściski.
. I tak mam nadciśnienie....
Powstaje pytanie - dlaczego generator a nie normalne przyłącze.Otóż w wypadku budowy, na prąd z elektrowni czeka sie ok 6, 7 miesiecy od złożenia podania . W ubieglym roku usłyszałam od nich ,, jak pani dostanie zgode na budowę to prosze złozyc wniosek,, i nikt wówczas nie raczył powiadomic petentki ze mozna podłączyc pole z owsem, ze nie musi miec zgody na budowe ani nic rozpoczetego.... No czy to nie jest swiństwo.? Wychodzi na to ,że zechcą mnie do sieci w styczniu podłączyć...
Tak wiec ze względu na przewrotność zakładu energetycznego, jak również na fakt ze zasadniczo mi się nigdzie nie spieszy- nabyłam generator i mam ich wiadomo gdzie.
No bo w lutym na co mi ten prąd ??? I na pewno nic kopać nie będziemy.
Delikatne światło wydobywa z zakamarków domu takie obrazy ze tylko pędzel do ręki brać...Prawie nie widać, że to budowa , prowizorka i bałagan jest wielki. Tak jakoś domowo, cieplo i przytulnie się zrobiło...
Ogród frontowy został złozony. Koparka wykonała skarpy i podjazdy. Tzn wyryła w zeschnietej , zbitej na kamień glinie - sciezki komunikacyjne i miejsce na drenaż. Mogłam posadzic to co pracowicie sadzonkowałam całe lato i w sumie sporo tego jest. Z bylin - głównie moje ukochane liliowce , które rozmieściłam tak- by tworzyły spore plamy kolorystyczne. Przeniosłam też moją kolekcję kosacców i peonii i spodziwam się, że te zarłoki będą mi wdzięczne za zmianę.
Chociaż latoś liliowce w mieście tez pięknie kwitły - na nadświdrzańskim piasku.
Aż było miło popatrzeć...
Kopię i kopię i nawet się do połowy zbiorów nie zbliżyłam, więc pewnie skończę wiosną- jako, że za chwilę stanie się za póżno na takie nasadzenia.A jeszcze trzeba dosadzić drzewa owocowe i borówki amerykańskie np...
Z ogrodowych tematów - pokażę moje begonie bulwiaste , które od następnego sezonu zamierzam kupować i uprawiać w ilościach hurtowych.
Bo mamy blisko połowę pażdziernika , chłodnawo się nocami robi ,a one jakoś nie zauważyły i na moim otwockim tarasie jest kiejby w maju.
Wiem- przechowywać trzeba , ale sie juz zaopatrzyłam w grube pudło i suche trociny więc damy radę.
I tak sobie to moje życie płynie banalnym tik tak, pomiędzy kopaniem w glinie aż po wielkie odciski na dłoniach, do nadzorowania zwózki drewna pociętego przez bobry , sprzątania lasu po wycince,mielenia gałęzi/ no bo co właściwie z nimi zrobić/. Takie spore przed- zimowe, pobudowlane sprzątanie.
Imprezy modowe jedna za drugą mijają i obywają się bez mojego udziału. Jakieś Fashion Weeki, i Day,sy... a ja mam to gdzieś i czuję się tak jakby to ze mną nie miało nic wspólnego ...
Wiec może nie miało...
Rytm życia wyznaczony przez zmienne pory roku ,a nie kolejne kolekcje... Mój Boże... udało mi sie nawet zauwazyć ze wiosna była . I lato....
Dobrze mi z tym.
Nie musze się już z nikim scigać.Brać udział spotkaniach których większość jest miałka i służy wyłącznie do lansu . Nie muszę oglądać ciągle tych samych ewentowo- celebryckich twarzy.I podziwiac kolekcji kolejnego bardzo zdolnego kelnera , szofera albo fryzjera - wiadomo jakiej orientacji, co to jest tak zdolny, że pierwszy porwany podkoszulek ,który ujęły jego genialne dłonie to już prawdziwe arcydzieło jest.
Nie muszę słuchać i czytać wypocin różnych pseudo-redaktorek modowych i tzw.stylistów różnej maści ,co to traktują czytelniczki jak stado baranów , które nigdy poza Pcim w którym oni dorastali nie wychyliły nosa.I w związku z tym to co czytamy o modzie to jest zwykła przemielona sieczka ...
Nie muszę być częścią tej artystycznej i estetycznej mielizny na której osiadła polska moda i myśl projektancka.
Bo na szczęście - telewizor mogę wyłączyć co też czynię.
Bezcenne.
Dzięki ci Panie że dałeś mi możliwość wyboru, że mogę inaczej zarabiać na chleb......
Aha . I okna zamówiłam . Starego typu, Drewniane , skrzynkowe, ze szprosami. Udało mi sie znależc majstra , który umie po dawnemu okna zrobic. Tyle że to nie bedzie szybko i pewnie częśc będzie się montować zimą. Jak mówiłam zasadniczo mi się nie spieszy, więc nie ma zmartwienia.
A za tydzień relacja z londyńskich targów Stitching and Knitting Show w Aleksandra Palace na które się tradycyjnie wybieram. Uściski.
sobota, 29 września 2012
DARY
Zostałam ostatnio bardzo hojnie obdarowana. Wielokrotnie i przez osoby różne. Najpierw na zaprzyjaznionym strychu zostały zrobione porządki i w związku z tym otrzymałam...
Dwie koszule z białego batystu z haftem i koronkami ,w tym jedna od Hersego.
Obie z lat 30- należały do siostry mojego dziadka.Niezwykłej wprost urody , bezcenny podarunek,zwłaszcza ze znałam właścicielkę...
Nie ukrywam ,że ten dar cieszy mnie najbardziej. Koszule z haftem, stareńkie... subtelne... jakże piękny, osobisty akcent w starym domu, który wszak poświęcony będzie kobietom i kobiecym pasjom,gdzie Genius Locci ma być stałym rezydentem a Biała Dama codziennym gościem.
Oto narzędzie do karbowania włosów - czyli do robienia tych cudnych fal nad czołem, co to je panny na starych zdjęciach mają....A ja naiwnie myślałam ze to było naturalne.....Karbówka z lat 30. Prezent od Ciotek i Kuzynki Maryli
Komplet przedwojennych , ręcznie haftowanych kotar.Wykonano je na samodziałowym, tkanym w moich stronach- lnie. Ciocia pamięta jak Jej Matka własnoręcznie haftowała je przed wojną.
Może to być bo wzór jest z lat 30- tych.Mam podobny na leciwym obrusie po Babci...
Samodziały z moich stron. Na uwagę szcególna zasługuja czteronicielnicowe szmaciaki i len.Stare,szlachetnie spłowiałe i autentyczne.W środku - bawełniana derka na konia.
Fragmenty starych firanek na siatce , równiez wykonane przez siostrę mojego dziadka. Mój Boze -ile te kobiety kiedyś miały samozaparcia i siły woli.
Stare kilimy będące przez z górą pół wieku w posiadaniu mojej rodziny. Ten z czerwienią przywieziony przez Ciocię Teresę z Wołynia. Ocalały z pożogi wojennej- będzie teraz zajmował honorowe miejsce w Szkole.
Wełniane narzuty otrzymane w prezencie od Grazynki.Wykonane przez Jej Matkę jako część wyprawy ślubnej dla córki. Wzór i kolory - mazowiecko- podlaskie. Tkane na krosnach.
A ostatnio przyjechała ze Stanów Przyjaciółeczka Andzia i przywiozła wisienkę na torcie czyli długo wyczekiwany i upragniony szablon we wzór bawełnianej koronki.
No to się teraz będzie malować i drukować co popadnie. Od ścian - do ceramicznych płytek.
Wszystkim moim darczyńcom najserdeczniej dziękuję za piękne podarunki i zapewniam że zostaną uszanowane i należycie wykorzystane... Uściski i Kocham Was.
.
Dwie koszule z białego batystu z haftem i koronkami ,w tym jedna od Hersego.
Obie z lat 30- należały do siostry mojego dziadka.Niezwykłej wprost urody , bezcenny podarunek,zwłaszcza ze znałam właścicielkę...
Nie ukrywam ,że ten dar cieszy mnie najbardziej. Koszule z haftem, stareńkie... subtelne... jakże piękny, osobisty akcent w starym domu, który wszak poświęcony będzie kobietom i kobiecym pasjom,gdzie Genius Locci ma być stałym rezydentem a Biała Dama codziennym gościem.
Oto narzędzie do karbowania włosów - czyli do robienia tych cudnych fal nad czołem, co to je panny na starych zdjęciach mają....A ja naiwnie myślałam ze to było naturalne.....Karbówka z lat 30. Prezent od Ciotek i Kuzynki Maryli
Komplet przedwojennych , ręcznie haftowanych kotar.Wykonano je na samodziałowym, tkanym w moich stronach- lnie. Ciocia pamięta jak Jej Matka własnoręcznie haftowała je przed wojną.
Może to być bo wzór jest z lat 30- tych.Mam podobny na leciwym obrusie po Babci...
Samodziały z moich stron. Na uwagę szcególna zasługuja czteronicielnicowe szmaciaki i len.Stare,szlachetnie spłowiałe i autentyczne.W środku - bawełniana derka na konia.
Stare kilimy będące przez z górą pół wieku w posiadaniu mojej rodziny. Ten z czerwienią przywieziony przez Ciocię Teresę z Wołynia. Ocalały z pożogi wojennej- będzie teraz zajmował honorowe miejsce w Szkole.
Wełniane narzuty otrzymane w prezencie od Grazynki.Wykonane przez Jej Matkę jako część wyprawy ślubnej dla córki. Wzór i kolory - mazowiecko- podlaskie. Tkane na krosnach.
No to się teraz będzie malować i drukować co popadnie. Od ścian - do ceramicznych płytek.
Wszystkim moim darczyńcom najserdeczniej dziękuję za piękne podarunki i zapewniam że zostaną uszanowane i należycie wykorzystane... Uściski i Kocham Was.
.
niedziela, 2 września 2012
TA- DAMMM
Elewacja frontowa |
Poszło gładko, bez konfliktów i niespodziewanych zwrotów akcji.
Wyszło tak jak chciałam- przestronnie , starodawnie, harmonijnie, stylowo...Ściany pokaleczone jak trzeba, z naleciałosciami zbieranymi przez blisko 200 lat.
Piękne , ze starych belek wykonane sklepienia- na strychu prawie że gotyckie. bo sie w jednym miejscu 8 belek zbiega.
Cudo.
Stolarze potraktowali serio moje naciski , żeby pracować na starym materiale - i nawet wstawki zrobili ze starego drewna..
Naturalnie- lukarny są nowe bo oryginale ich nie było , a ja chciałam mieć użytkowe poddasze.Nowe są słupy ... te z tyłu także, bo stare kantówki przy dokładniejszym oglądzie , nie nadawały się do użycia.
Trudno... Wszak w 2012 pewna szalona baba postanowiła rozebrac a potem zestawic ten dom i dostawiła nowe elementy - to tez wpisze sie w jego historię. Czyż nie?
Pan Marek - autor słupów- w trakcie pracy. |
Elewacja ogrodowa. |
Dach |
W piątek , zaraz po odjezdzie stolarzy ekipa panów S. zajeła się oszalowaniem i wylewką schodów frontowych. Nie zrobilismy tego przy budowie podmurówki - bo były niejasnosci dotyczące ustawienia słupów, ale teraz juz mozna -więc zostało zrobione.
Schody - jak widać z lekkim łukiem |
Mala rzecz - a cieszy.
Zrobiłam tego lata spory kawałek roboty.... dobrej roboty. Uratowałam od zagłady ten stary , piekny dom, mały kawałek historiii, Rozebrałam , przewiozłam, zestawiłam,skoordynowałam prace budowlane, zakończyłam w terminie i jestem zwyczajnie , bardzo z siebie dumna. A najbardziej z tego ze baba to zbudowała....
Jeszcze tylko- okna , kominy, pokrycie dachu,instalacje, podłączenia, wylewki, ściany działowe ,stolarka wewnetrzna, podłogi i można się wprowadzać. Drobiazg.
A teraz sprzątanie i to co najprzyjemniejsze- zakładanie ogrodu frontowego....
Miałam złapać parę dni urlopu ...
wtorek, 14 sierpnia 2012
A MURY ROSŁY, ROSŁY ROSŁY,,,,,
Szczególnie z góry wszystko wygląda cudnie, ciekawie/ inaczej/ -toteż mimo swoich zaburzeń równowagi włażę nieraz na piętro po rusztowaniach, tak tylko, żeby sobie popatrzeć na okolicę nowymi oczyma
Ekipa stolarzy ostatnio spisuje się na medal . Chyba przyjdzie mi odszczekać te wszystkie kalumnie o dupach wołowych , paranoikach itp itd.
Zasadniczo nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca ,ale ostatnio jakoś bez konfliktów i gładko idzie . W związku z tym zaposiadałam przecudnej wprost urody kolumny na ganku.
Drzwi jak widać oryginalne się zachowały- co mnie niewypowiedzianie wręcz cieszy. Trochę bedzie pracy przy zdejmowaniu starej farby ale chyba nie muszę szlifować na gładko.
Wracając do kolumn. .... Beczułkowate chciałam mieć . I już . Stare dekory, co to je prezentowałam zimą, pójdą do tylnego ganko- tarasu, bo tam jako słupy wykorzystamy oryginalne /czyli z chaty/ stare kantówki.
A do frontowego - beczułkowate i jeszcze raz beczułkowate podpory
Najpierw miałam taki pomysł -żeby je wytoczyć. Wielkich tokarek w Polsce bez liku ,jedna pracuje nawet po sąsiedzku, ale moi stolarze nie chcieli o tym słyszeć.Przekonywali mnie, że tylko rzezbione ręcznie - będą pasować do mojej starej , bardzo starej chałupy. I mieli racje chłopaki bo te , które zrobili są śliczne.
Słupy mają swoje krzywizny , ślady po siekierce i tak ma być. Fantastycznie to wygląda. Mam 2 - a będą 4.
Kawał tarasu powstał - tak miedzy nami.
Marzyłam ,,,żeby choc miejsce na 2 fotele i stoliczek było ,żeby sie herbaty w promieniach zachodzacego słońca mozna napić ,,... A tu... da sie i herbatę i huśtawkę i jeszcze bedzie gdzie potańczyć.
Nie mogę już pisać ,, chata której nie ma.,, bo chałupa stoi, więc wygląda na to ,że niedługo usiadę przy swoim stole o zachodzie słońca i tę herbatę wypiję....
wtorek, 31 lipca 2012
Finał 1 etapu.
Pierwszy etap budowy właśnie został ukończony albowiem Paweł S. zbudował Slawojkę.
Z drewna sosnowego,wygodna i solidna - jednym słowem tak piękna ,że w chwili słabości gotowa byłam zabronić używania.
Jak sie okazuje - rzecz bardzo potrzebna.
Zlecając tę budowlę chciałam uniknąć sytuacji z poniższego , znalezionego w necie zdjęcia.... Ktoś się musiał zdenerwować.
TU WIDZIMY AUTORA W PEŁNYM SKUPIENIU W TRAKCIE MONTAŻU OSTATNICH DEKORACYJNO UŻYTKOWYCH ELEMENTÓW |
Reszta budowy tez mozolnie i powoli postępuje.Zbudowana została podmurówka. porobione podsypki i wylewki. Drewno zostało pocięte i położone podwaliny.
PANOWIE ROBIĄ PODSYPKI- WIDOK RODEM Z DUŻEJ PIASKOWNICY |
Zagęszczarki pracują |
Ciężki to był czas. Trudne prace ziemno - budowlane. Kilka zespołów, betony , cementy , piach i kurz a wszystko w tęgim upale . Jestem opalona na mahoń.W zyciu nie miałam takiej zdrowej , równej opalenizny.
TUUU SIĘ PRAAACUUUJE... |
Ja zaś- pomiędzy betoniarką a żwirem hoduję warzywa i nawet mam juz pierwsze sukcesy.Nie wiem wprawdzie jakim cudem warzywnik nie został wydeptany, ale nie został. Tzn - nie cały.
Cała rodzina się cieszy jak spożywa owe boże / organic/ dary bo w istocie smakują nieco inaczej niż te z supermarketu.Rozpuściliśmy się tak ze jajko czy śmietana ze sklepu nie jest w ogóle brane pod uwagę jako środek spożywczy. Chlebek tez jemy żytni, pieczony w domu/ u jednej pani ze Zwoli- naturalnie/
Jak widać życie płynie sobie banalnym tic- tac i zbliżamy się do finału- czyli budowy ścian i dachu. Być może mi się jeszcze złapać kilka dni urlopu tego lata...Być może...
czwartek, 21 czerwca 2012
Zielony mosteczek ugina się...
Zaczęlismy od mosteczku.A nawet dwóch - bo furka ma być osobno od bramy- na wprost wejścia. Scieżka przewidziana z lekkim łukiem. Spokojnie....
Ja nie myslałam ze mosteczek to jest taka ważna i trudna logistycznie częsc budowy. Wykop, kręgi, zbrojenie , beton B 25. Ale zalaliśmy i bomba atomowa tego nie ruszy...
No i drzewo było cięte. Szkoda że nie mogę zamieścic zdjęcia Grzesia na swoim tartaku- w stosownym ubranku i pod uroczo spracowanym parasolem plażowym który się wraz z Grzesiem po tym tartaku przesuwa.
Grześ na fotelu- niczym Kreol i ten parasol. Cudo normalnie. Nie zabrałam aparatu- ale spoko jeszcze się Grzesia przyłapie...
Masa tego drzewa- pięknie pociętego leży i czeka na stolarzy. Nic tylko drzewo i drzewo wszędzie.
Ładnie pachnie... nie powiem.
A pośród desek ,gdzie popadnie - morze chabrów.
Ludzie się męczą , zakładają łaczki kwiatowe... a mnie sama się zrobiła. niechcący.
Śliczna jest.
A ostatnio rumianki zakwitły ..
Pośród rumianków i chabrów- pan Zbigniew z synem wytyczają granice domu.Proszę zwrócić uwagę na subtelne dopasowanie do otoczenia pasków na koszuli pana Zbigniewa.
Pan Odziemczyk z Pawłem S- obradują nad planami domu usiłując się w tym połapać. Zycie to nie jest bajka a te plany - tym bardziej. Ale dadzą rade i zbudują co mają zbudować.
Paweł tez jest z tego gatunku co nie robi problemu gdy go nie ma. Faktycznie - prawdę ludzie mówili . Uśmiechnięty , pogodny, aż milo popatrzeć . Jego cioteczna siostra była przed laty serdeczną towarzyszka moich dziecięcych zabaw. Całe lata żeśmy się nie widziały ,ale może się to zmieni...
A dowodem na to że w Zwoli ludzie niepospolite mieszkają - są buciki Pana majstra Kazimierza O.
Alexander Mcqueen by się nie powstydził. W końcu to on spopularyzował motyw czaszki.A pan Kazimierz nosi z wdziękiem.
Słońce praży.
Koparka kopie doły pod fundamenty i robi góry z gliny i piasku/ Ziemia z wykopu/
Potem się z tej ziemi wykona skarpki i nasypy , albowiem niczego tak nie lubię- jak terenu / mieszkalnego/ typu ,, patelnia,, A dokładnie taki posiadam.
Warzywo rośnie.
Niestety w warzywie wypadł ganek- na skutek błędów w pierwotnych obliczeniach . Tak wiec dziś była szczawiowa na obiad plus jajka od szczęśliwych kur- jako że po podwórku u sąsiadki biegają/ Kury - nie jajka/.
A na osłodę przedstawiam przepis pana majstra Kazimierza na - uważacie - sok z chabrów.
Główki chabrów- 2 cm w słoju
Cukier- 1 cm w słoju
Zrywac w słoneczny dzień
Zostawić na 2 tygodnie na słonecznym oknie
Podobno smaczne i podobno zdrowe.
Ja nie myslałam ze mosteczek to jest taka ważna i trudna logistycznie częsc budowy. Wykop, kręgi, zbrojenie , beton B 25. Ale zalaliśmy i bomba atomowa tego nie ruszy...
No i drzewo było cięte. Szkoda że nie mogę zamieścic zdjęcia Grzesia na swoim tartaku- w stosownym ubranku i pod uroczo spracowanym parasolem plażowym który się wraz z Grzesiem po tym tartaku przesuwa.
Grześ na fotelu- niczym Kreol i ten parasol. Cudo normalnie. Nie zabrałam aparatu- ale spoko jeszcze się Grzesia przyłapie...
Masa tego drzewa- pięknie pociętego leży i czeka na stolarzy. Nic tylko drzewo i drzewo wszędzie.
Ładnie pachnie... nie powiem.
A pośród desek ,gdzie popadnie - morze chabrów.
Ludzie się męczą , zakładają łaczki kwiatowe... a mnie sama się zrobiła. niechcący.
Śliczna jest.
A ostatnio rumianki zakwitły ..
Pośród rumianków i chabrów- pan Zbigniew z synem wytyczają granice domu.Proszę zwrócić uwagę na subtelne dopasowanie do otoczenia pasków na koszuli pana Zbigniewa.
Pan Odziemczyk z Pawłem S- obradują nad planami domu usiłując się w tym połapać. Zycie to nie jest bajka a te plany - tym bardziej. Ale dadzą rade i zbudują co mają zbudować.
Paweł tez jest z tego gatunku co nie robi problemu gdy go nie ma. Faktycznie - prawdę ludzie mówili . Uśmiechnięty , pogodny, aż milo popatrzeć . Jego cioteczna siostra była przed laty serdeczną towarzyszka moich dziecięcych zabaw. Całe lata żeśmy się nie widziały ,ale może się to zmieni...
A dowodem na to że w Zwoli ludzie niepospolite mieszkają - są buciki Pana majstra Kazimierza O.
Alexander Mcqueen by się nie powstydził. W końcu to on spopularyzował motyw czaszki.A pan Kazimierz nosi z wdziękiem.
Ach gdybym kiedyś dożył tej pociechy aby me czachy trafiły pod strzechy... |
Pozostała część ekipy w trakcie pracy. |
Koparka kopie doły pod fundamenty i robi góry z gliny i piasku/ Ziemia z wykopu/
Potem się z tej ziemi wykona skarpki i nasypy , albowiem niczego tak nie lubię- jak terenu / mieszkalnego/ typu ,, patelnia,, A dokładnie taki posiadam.
Warzywo rośnie.
Niestety w warzywie wypadł ganek- na skutek błędów w pierwotnych obliczeniach . Tak wiec dziś była szczawiowa na obiad plus jajka od szczęśliwych kur- jako że po podwórku u sąsiadki biegają/ Kury - nie jajka/.
A na osłodę przedstawiam przepis pana majstra Kazimierza na - uważacie - sok z chabrów.
Główki chabrów- 2 cm w słoju
Cukier- 1 cm w słoju
Zrywac w słoneczny dzień
Zostawić na 2 tygodnie na słonecznym oknie
Podobno smaczne i podobno zdrowe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)