W wiejskim, drewnianym DOMU w którym spędziłam dzieciństwo- było miejsce o którym mówiło się ,, komora,,. Ciemne duże pomieszczenie, ni to magazyn , ni to spiżarnia i wielka szafa....Tajemnicza izba , pełna zakamarków.
W czasach gdy nie było lodówek przechowywano w niej żywność czy magazynowano zboże.Dziwny panował tam klimat . .Zapach, półmrok ,stare sprzęty tworzyły atmosferę która mnie - małe dziecko z bujną wyobrażnią przyprawiała o dreszczyk na plecach. Nie wchodziło się doń zresztą bez wyrażnej potrzeby ...nie przyszło by mi do głowy żeby się w niej bawić .Jednakowoż jedna rzecz stojąca tam wywoływała zawsze wypieki na moich policzkach...
BABCINY KUFER
Półkoliste wieko , ciężkie , masywne, otwierające się z jękiem...Przepastne wnętrze z Jej ubraniami pokrytymi ręcznym haftem, Boczna półeczka na ksiażeczkę do nabożeństwa i niezwykle ważne zapiski....Oglądanie babcinych skarbów miało posmak zakazanego owocu- cóż to była za przygoda i przyjemność.Kiedy otwierałam wielką , zielona pokrywę, a stare zawiasy chrzęściły i jęczały - miałam wrażenie ze zaraz , już , teraz -niczym Alicja w Krainie Czarów znajdę się po drugiej stronie lustra. Że wystarczy jeden mały kroki i przeniosę się gdzieś w inny wymiar,w miejsce kompletnie nieznane , obce,pełne tajemniczych stworzeń o bliżej nieokreślonych kształtach- grożnych ale przedziwnie pociągających. Jednakowoż pokusa zamknięcia się w kufrze pryskała wraz z myślą , ze jeśli to zrobię .. to zniknę na dobre i nikt mnie już nigdy nie znajdzie.
Teraz dopiero widzę jaką byłam szczęściarą... .Dzieci z miasta miały wprawdzie wesołe miasteczko,kino i cyrk .ALE JA MIAŁAM KUFER MOJEJ BABCI..
Dziś ta stara zielona skrzynia z półokrągłym wiekiem stoi w moim domu .Jest bardzo pojemna , wiec fantastycznie przechowuje się w niej rozmaite szpargały w stylu rolki do filcowania.Nie jest zresztą jedyna. . Identyczną dostałam kilka lat temu od Wuja Ryska i Cioci Heni. Należała do ich Matki
.Tak więc dwa bliżniacze kufry posagowe znalazły miejsce po obu stronach kanapy.
Tę piękną skrzynię na zboże, którą widać poniżej dostałam od Przyjaciółki. Stoi w sypialni w ,, nogach,, łózka i trzymam w niej pościel.
W mojej komorze,, do której nigdy nie wrócę....,, była jeszcze jedna skrzynia- wielka , przepastna i bardzo stara. Należała do prapradziadka Łukasza.
Wepchnięto ją w róg tak ciemny, że nie zdawałam sobie sprawy że jest malowana - co się okazało gdy została wyjęta na światło dzienne. Zajmuje teraz poczesne miejsce w bibliotece. Stoi pod oknem i przykryta patchworkowym materacem-niczym wygodna kanapa, pozwala cieszyć się chwilą wytchnienia i dobrą książką
A dziś dołączyła do nich kolejna . Kupiona do CHATY piękna , ręcznie malowana , łowicka.
Powstaje pytanie ... gdzie ja sama będę niedługo mieszkać ... jak tu zawita kilka kolejnych cudowności zakupionych z myślą o Chacie Której Nie Ma....
I nie mam zamiaru poddawać je renowacji. . Boże broń.Umyłam tylko .Odnowić- to zdjąć całą patynę,pozbawić historii, urody , wartości.Zmyć szczęśliwą pamięć chwil- gdy być i nie-być oddzielone były od siebie jedynie krawędzią babcinego kufra.
Nie ma mowy ... zostanie tak jak jest.
,,SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU, SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE. A TO ZA OKNEM BYŁO . I MIAŁO POLSKIE IMIĘ,, JULIAN TUWIM
O DOMU
Chata jest stara, bardzo stara. Na jednej z belek stropowych ma wyciosaną datę 1830. Gazety , którymi wyklejone były jej ściany są równie wiekowe.Pieczołowicie zdjęłam to co się dało zdjąć i zrobię z nich kiedyś piękny collage.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
wtorek, 22 marca 2011
niedziela, 13 marca 2011
,,FASHION SZO-PA ,,PROJEKT
NALEŻY CZYTAĆ TAK Z FRANCUSKIM ZACIĄGIEM I STĄD TEN MYŚLNIK W SWOJSKIM SŁOWIE SZOPA
Otóż wspominałam czas jakiś temu o książce. ,, Perfect English Cottage,, .Świetna- polecam wszystkim miłośnikom starodawnych wnętrz i nie tylko. Ale w tejże książeczce jedno zdjęcie zainspirowało mnie szczególnie , no normalnie obuszkiem w ciemię prawie-że dostałam.
Ros Byam Shaw opisuje dom i ogród pewnej młodej właścicielki sklepu internetowego. W ogrodzie widać szopę.Małą,zwykłą, angielską, na narzędzia ,A w niej skromnie , ale z wdziękiem urządzone miejsce do wypoczynku . Stare szafki, kuchenka ,czajnik fotel z pledem- bez wielkiego zadęcia.
No i niczym ,, Pomysłowy Dobromir,,doznałam ci ja OLŚNIENIA
Że przecież też mam w ogrodzie szopę,jeszcze z budowy- normalnie antyk. I to nie jakąś na narzędzia , małą szopeczkę tylko ze 25 m/ kw. Prawdziwe salony.
Może nic w tym by nie było szczególnego i w zasadzie nie ma się czym podniecać, ale postawcie się w mojej sytuacji.
Duży ogród jest , tak? Ptaszki śpiewają?Pszczółki , motylki i te rzeczy? Kwiatki kwitną jak szalone.?
Wprawdzie okresowo ,ale niezwykle bujnie - bo ja miłośnik liliowców/ hemerocallis/ jestem .A jak one kwitną w masie to nie muszę Wam tłumaczyć. Jeśli ktoś nie wie - to niech poczeka do lata na pewno wrzucę fotki. Dywany kwiatowe tu u siebie mam.Z całego świata ściągam sadzonki
I teraz żeby popracować,, tfurczo,, to trzeba opuścić ogród , zejść piętro pod ziemię / bo pracownia w piwnicy jest / i siedzieć w tym mroku i zimnicy.A natura wzywa. Więc w takim maju np. robię wszystko, żeby tylko do pracy nie schodzić . Migam się ze hej. A tu?? - okazuje się ze jakby tak troszkę pomyśleć i wysiłku włożyć to by sobie człowiek mógł w słoneczku i na powietrzu tworzyć.
Weszłam więc do sieci i poszperałam trochę. NO I POPATRZCIE CO LUDZIE Z SZOPAMI NA NARZĘDZIA WYPRAWIAJĄ. MATKO JEDYNA...
Szalenie mi się podoba. Te serduszka , krateczki , paseczki. stoliczki , ławeczki....Mniaaam . Zaraz sobie podobnie zrobię. Moja szopa nie będzie taka słodka i chyba nie chce mi się wszystkiego na biało malować ,ale pomyślimy i zadziałamy.Stan wyjściowy jest taki.
Latem wygląda znacznie lepiej bo ściany porosły dzikim winem . Będzie sporo pracy, ale od czego nieoceniony Kuzyn Tadeusz / ten od szpulek/na którego można zawsze liczyć.Jak tylko Poland Fashion Week obrobię to się zaraz za to zabieram.
A co w kwestii CHATY?Kupiłam ostatnio cudne drewniane zwieńczenie do kominka . Było mocno popekane i nie wszystko dało się naprawić ale my przecież lubimy takie uszkodzone graty .. co?
Otóż wspominałam czas jakiś temu o książce. ,, Perfect English Cottage,, .Świetna- polecam wszystkim miłośnikom starodawnych wnętrz i nie tylko. Ale w tejże książeczce jedno zdjęcie zainspirowało mnie szczególnie , no normalnie obuszkiem w ciemię prawie-że dostałam.
Ros Byam Shaw opisuje dom i ogród pewnej młodej właścicielki sklepu internetowego. W ogrodzie widać szopę.Małą,zwykłą, angielską, na narzędzia ,A w niej skromnie , ale z wdziękiem urządzone miejsce do wypoczynku . Stare szafki, kuchenka ,czajnik fotel z pledem- bez wielkiego zadęcia.
No i niczym ,, Pomysłowy Dobromir,,doznałam ci ja OLŚNIENIA
Że przecież też mam w ogrodzie szopę,jeszcze z budowy- normalnie antyk. I to nie jakąś na narzędzia , małą szopeczkę tylko ze 25 m/ kw. Prawdziwe salony.
Może nic w tym by nie było szczególnego i w zasadzie nie ma się czym podniecać, ale postawcie się w mojej sytuacji.
Duży ogród jest , tak? Ptaszki śpiewają?Pszczółki , motylki i te rzeczy? Kwiatki kwitną jak szalone.?
Wprawdzie okresowo ,ale niezwykle bujnie - bo ja miłośnik liliowców/ hemerocallis/ jestem .A jak one kwitną w masie to nie muszę Wam tłumaczyć. Jeśli ktoś nie wie - to niech poczeka do lata na pewno wrzucę fotki. Dywany kwiatowe tu u siebie mam.Z całego świata ściągam sadzonki
I teraz żeby popracować,, tfurczo,, to trzeba opuścić ogród , zejść piętro pod ziemię / bo pracownia w piwnicy jest / i siedzieć w tym mroku i zimnicy.A natura wzywa. Więc w takim maju np. robię wszystko, żeby tylko do pracy nie schodzić . Migam się ze hej. A tu?? - okazuje się ze jakby tak troszkę pomyśleć i wysiłku włożyć to by sobie człowiek mógł w słoneczku i na powietrzu tworzyć.
Weszłam więc do sieci i poszperałam trochę. NO I POPATRZCIE CO LUDZIE Z SZOPAMI NA NARZĘDZIA WYPRAWIAJĄ. MATKO JEDYNA...
Szalenie mi się podoba. Te serduszka , krateczki , paseczki. stoliczki , ławeczki....Mniaaam . Zaraz sobie podobnie zrobię. Moja szopa nie będzie taka słodka i chyba nie chce mi się wszystkiego na biało malować ,ale pomyślimy i zadziałamy.Stan wyjściowy jest taki.
Latem wygląda znacznie lepiej bo ściany porosły dzikim winem . Będzie sporo pracy, ale od czego nieoceniony Kuzyn Tadeusz / ten od szpulek/na którego można zawsze liczyć.Jak tylko Poland Fashion Week obrobię to się zaraz za to zabieram.
A co w kwestii CHATY?Kupiłam ostatnio cudne drewniane zwieńczenie do kominka . Było mocno popekane i nie wszystko dało się naprawić ale my przecież lubimy takie uszkodzone graty .. co?
poniedziałek, 7 marca 2011
POLSKIE ETNO
Kilka tygodni temu brałam udział w wystawie .. Etnokolekcja ,, zorganizowanej przez Warszawskie Muzeum Etnograficzne. I w związku z tym kilka gazet- w tym Zycie Warszawy zwróciło się z prośbą o wywiad. Jako że znajdowałam się wtenczas w UK - rozmowy odbywały się przez telefon. A tematem był - ma się rozumieć - polski folk.
Padło miedzy innymi takie pytanie dlaczego tworzę w tym stylu np... wiec ja na to że zasadniczo nie tylko folk robię, ale jeśli już pytają to odpowiedz może być jedyna sensowna .A mianowicie---,, BO TAK,,.Inne warianty -to zwykła ściema i śmigła do malucha dorabiane.
/ Jeden przygodnie poznany znajomy opowiadał historię o tym ,co mówi świeżo zapoznanym pannom kiedy go pytają czym się zajmuje. Otóż zwykł odpowiadać ze śmiertelnie poważną miną , że śmigła do maluchów dorabia,/ Kupiłam i używam.
A wracając do folku - rozmawiałam wówczas z jedną miłą panią redaktor o inspiracjach i wpływie polskiej sztuki ludowej/ potencjalnym/ na kulturę światową.
Hm... z tą popularyzacją i wpływem to nie wszystko zależy od nas - twórców. Raczej od speców od reklamy i marketingu. Ale możliwości są nieprzebrane. W końcu co i rusz widuje się kolekcje poświęcone sztuce i kulturze orientu , Meksyku, Rosji czy Skandynawii.
Dla przykładu wejdzcie na stronę Gudrun Sjoden./ Gudrunsjoden.com\
Byłam tam i zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Wzory ewidentnie zapożyczone ze sztuki ludowej , po skandynawsku uproszczone i sprowadzone do roli znaku graficznego, wykorzystywane na tkaninach , ubraniach , elementach wnętrzarskich, Precyzyjnie czysto i na temat.
Nie rozumiem więc czemu nie mogla by inspirować rzecz tak piękna jak kodra łowicka.Ten kawałek naszego folku ma się zdecydowanie najlepiej - jest bowiem wykorzystywany przez artystów większych i mniejszych jako element dekoracyjny na torbach , biżuterii z dekupażu i żywicy, meblach, dywanach itp, itd. Byłby się nam już dawno zbrzydził i opatrzył gdyby nie był tak doskonały . Od dawna mi się marzy biały wielki haft ze wzorem kodry np , na pościeli .A i dół od kiecki tak wyhaftowany mógłby się prezentować niezgorzej.Tylko koszt zaprojektowania takiego haftu - powoduje ze odkładam to na pózniej .
Znakomitym przykładem oddziaływania polskiego folku była np kolekcja,, Helena ,,Arkadiusa , która wstrząsnęła parę lat temu London Fashion Week,em - zapewniając autorowi wielką , choć niestety chwilową sławę.Ostatnio też widziałam w VOQUE reklamę ceramiki w słynne kropeczki z Bolesławca w którym po reorganizacji zakładów ceramicznych powstała sieć małych przydomowych wytwórni i jak widać świetnie sobie dają radę.
Żałować trzeba że taki los nie stal się udziałem Koła czy Włocławka. Tam to dopiero produkowali arcydzieła a kiedy byłam 2 lata temu to widziałam tylko kubki z idiotycznymi niemieckimi napisami.Szkoda wielka.Bo metody pracy,artystów i rezultaty mieli rewelacyjne.
Jak widać możliwości mamy spore... nic tylko inspirować się i tworzyć Podglądać stare wzory oraz patrzeć jak to robią inni, co to już jakiś czas temu przewąchali jakie możliwości leżą w etno i zrobili z tego użytek .
A ja??Czemu folk ...???? Hmmmm...chyba z lenistwa ,bo tak naprawdę - ze wsi dziewucha jestem i co tam będę szukać jakiś obcych wzorów ,motywów i inspiracji , kiedy tu u siebie, pod bokiem- mam to co zdaje się być mi bliskie,piękne, polskie i MOJE,,,
Ciekawi Was co słychać w CHACIE?
Ano zwariowałam już kompletnie bo kupiłam skrzynki na kwiaty z blachy ocynkowanej. Bardzo mi się ostatnio ocynk podoba . Mam fioła normalnie. I nie dlatego zwariowałam ze mi się podoba- bynajmniej , ale miało to miejsce w Anglii i należało je zapakować do walizy i przywiezć. Mój mąż już nie reaguje kiedy ja takie zakupy robię , Nawet głową nie kiwa. Tylko kiedy pokazałam mu piękną, ręcznie kutą latarnię do ogrodu... powiedział ze spokojem ,,NIE KUPUJ, NIE ZMIEŚCI CI SIĘ DO WALIZKI.,,
Padło miedzy innymi takie pytanie dlaczego tworzę w tym stylu np... wiec ja na to że zasadniczo nie tylko folk robię, ale jeśli już pytają to odpowiedz może być jedyna sensowna .A mianowicie---,, BO TAK,,.Inne warianty -to zwykła ściema i śmigła do malucha dorabiane.
/ Jeden przygodnie poznany znajomy opowiadał historię o tym ,co mówi świeżo zapoznanym pannom kiedy go pytają czym się zajmuje. Otóż zwykł odpowiadać ze śmiertelnie poważną miną , że śmigła do maluchów dorabia,/ Kupiłam i używam.
A wracając do folku - rozmawiałam wówczas z jedną miłą panią redaktor o inspiracjach i wpływie polskiej sztuki ludowej/ potencjalnym/ na kulturę światową.
Hm... z tą popularyzacją i wpływem to nie wszystko zależy od nas - twórców. Raczej od speców od reklamy i marketingu. Ale możliwości są nieprzebrane. W końcu co i rusz widuje się kolekcje poświęcone sztuce i kulturze orientu , Meksyku, Rosji czy Skandynawii.
Dla przykładu wejdzcie na stronę Gudrun Sjoden./ Gudrunsjoden.com\
Byłam tam i zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Wzory ewidentnie zapożyczone ze sztuki ludowej , po skandynawsku uproszczone i sprowadzone do roli znaku graficznego, wykorzystywane na tkaninach , ubraniach , elementach wnętrzarskich, Precyzyjnie czysto i na temat.
Nie rozumiem więc czemu nie mogla by inspirować rzecz tak piękna jak kodra łowicka.Ten kawałek naszego folku ma się zdecydowanie najlepiej - jest bowiem wykorzystywany przez artystów większych i mniejszych jako element dekoracyjny na torbach , biżuterii z dekupażu i żywicy, meblach, dywanach itp, itd. Byłby się nam już dawno zbrzydził i opatrzył gdyby nie był tak doskonały . Od dawna mi się marzy biały wielki haft ze wzorem kodry np , na pościeli .A i dół od kiecki tak wyhaftowany mógłby się prezentować niezgorzej.Tylko koszt zaprojektowania takiego haftu - powoduje ze odkładam to na pózniej .
Znakomitym przykładem oddziaływania polskiego folku była np kolekcja,, Helena ,,Arkadiusa , która wstrząsnęła parę lat temu London Fashion Week,em - zapewniając autorowi wielką , choć niestety chwilową sławę.Ostatnio też widziałam w VOQUE reklamę ceramiki w słynne kropeczki z Bolesławca w którym po reorganizacji zakładów ceramicznych powstała sieć małych przydomowych wytwórni i jak widać świetnie sobie dają radę.
Żałować trzeba że taki los nie stal się udziałem Koła czy Włocławka. Tam to dopiero produkowali arcydzieła a kiedy byłam 2 lata temu to widziałam tylko kubki z idiotycznymi niemieckimi napisami.Szkoda wielka.Bo metody pracy,artystów i rezultaty mieli rewelacyjne.
CERAMIKA Z KOŁA MAL. HELENA MAJEWSKA 1997 ROK . ZBIORY WŁASNE AUTORKI BLOGA |
ŻYRANDOL Z KOŁA I MOJEGO KUCHENNEGO SUFITU- W PEŁNEJ KRASIE |
Jak widać możliwości mamy spore... nic tylko inspirować się i tworzyć Podglądać stare wzory oraz patrzeć jak to robią inni, co to już jakiś czas temu przewąchali jakie możliwości leżą w etno i zrobili z tego użytek .
A ja??Czemu folk ...???? Hmmmm...chyba z lenistwa ,bo tak naprawdę - ze wsi dziewucha jestem i co tam będę szukać jakiś obcych wzorów ,motywów i inspiracji , kiedy tu u siebie, pod bokiem- mam to co zdaje się być mi bliskie,piękne, polskie i MOJE,,,
Ciekawi Was co słychać w CHACIE?
Ano zwariowałam już kompletnie bo kupiłam skrzynki na kwiaty z blachy ocynkowanej. Bardzo mi się ostatnio ocynk podoba . Mam fioła normalnie. I nie dlatego zwariowałam ze mi się podoba- bynajmniej , ale miało to miejsce w Anglii i należało je zapakować do walizy i przywiezć. Mój mąż już nie reaguje kiedy ja takie zakupy robię , Nawet głową nie kiwa. Tylko kiedy pokazałam mu piękną, ręcznie kutą latarnię do ogrodu... powiedział ze spokojem ,,NIE KUPUJ, NIE ZMIEŚCI CI SIĘ DO WALIZKI.,,
Subskrybuj:
Posty (Atom)